150 postaci miasta – Svetlana Kalinichenko
W Bytomiu pracuję. (…)
ale od samego początku mieszkam w Katowicach,
bardzo je polubiłam i chciałabym nadal mieszkać właśnie
w Katowicach!
Diva. Tak jednym słowem można opisać kolejną bohaterkę naszego projektu.
Svetlana Kalinichenko to postać ze świata dalekiego od szeroko znanej wszystkim popkultury. Śpiewaczka operowa, której głosem zachwyciła się Opera Śląska, a ją oczarowały Katowice.

Kim jesteś?
Z pochodzenia jestem Ukrainką. W Polsce mieszkam i pracuję. Mam ukończone (z wyróżnieniem) studia z dyrygentury chóralnej, fortepianu oraz wokalne. Śpiew jest moją prawdziwą pasją życiową i stanowi nieodrębną cześć mojego życia. Jestem bardzo szczęśliwa, że na co dzień robię to, co kocham! Zawsze byłam bardzo aktywnym dzieckiem. W przedszkolu byłam najaktywniejsza! Brałam udział we wszystkich możliwych przedsiewzięciach. Śpiewałam, tańczyłam, opowiadałam wiersze. Chodziłam do wszystkich sekcji dla dzieci, dostępnych w moim mieście, m.in. studio tańca dla dzieci, później technikę rękodzieła, studio gimnastyki, sztuki cyrkowej – uczyłam się akrobatyki, lubiłam żonglować, kręcić obręcze. Sprawiało mi to wielką radość! Pamiętam, jak czułam się dumna, że jako jedyna z młodszej grupy zostałam wybrana, by wystąpić w pokazie artystycznym z zawodowymi artystami cyrkowymi. Na arenie żongler najpierw żonglował sam, robił różne zachwycające triki, później podnosił mnie, sadzał na ramię i żonglowaliśmy razem. Teraz dziwie się, jak wtedy nie bałam się, że spadnę. Żongler był bardzo wysoki.
Jak trafiłaś do Katowic?
Gdy skończyłam studia wokalne w Kijowie, zaczęłam wysyłać swoją kandydaturę do oper na całym świecie. Pierwsza odezwała się, z zaproszeniem współpracy, Opera Wrocławska. Tak trafiłam do Polski. We Wrocławiu pracowałam tylko trzy miesiące. Potem tak się złożyło, że Anna Szostak zaprosiła mnie na koncert w Bregenz z Cameratą Silesia. Przyjechałam do Katowic. Pamiętam, gdy tylko doszłam do Muzeum Śląskiego, stwierdziłam że Katowice są pięknym miastem i chciałabym tu zamieszkać. Rozpoczęłam współpracę z Cameratą, która wtedy miała siedzibę w przepięknym dawnym Pałacu Ślubów. Anna pomogła mi załatwić wszystkie dokumenty, za co jestem jej bardzo wdzięczna. Później, zostałam solistką Opery Śląskiej, w której śpiewam do dziś.

Co zatrzymało Cię w Katowicach?
Przede wszystkim ludzie, którzy mnie otaczali i otaczają. Los tak się potoczył, że w Katowicach, poznałam moją najbliższą przyjaciółkę, Polkę, z którą zamieszkałam później w tej samej dzielnicy. Na tamtą chwilę ona była jedyną bliską osobą, którą miałam w Polsce. Później, zaczęłam poznawać co raz więcej ciekawych ludzi, z którymi do dziś utrzymuję dobry kontakt i chętnie się spotykam w wolnej chwili. Im dłużej mieszkam w Katowicach, tym bardziej podoba mi się to miasto. Mieszkam w Dolinie Trzech Stawów. Kocham to miejsce! Jest czyste powietrze, dużo zieleni. Kiedy latem wychodzi się nad stawy, naokoło są zachwycające widoki. W Bytomiu pracuję. Myślę, że są też w tym mieście miłe, przyjazne dzielnice, ale od samego początku mieszkam w Katowicach, bardzo je polubiłam i chciałabym nadal mieszkać właśnie w Katowicach! Tutaj mamy wspaniały, bardzo zadbany ogród, na granicy z Chorzowem, do którego często się wybieramy na spacery rodzinne. Ostatnio, gdy pokazywałam bratu Park Śląski, zachwyciły nas zielone postaci zwierząt, które upiększają to miejsce. Mamy tutaj NOSPR, Polskie Radio, gdzie często chodzę na koncerty, ale też Teatr Śląski, w którym lubię śpiewać. Tutaj wszędzie spotykam miłych, otwartych ludzi. Kocham KATOWICE.

Jakie emocje towarzyszą Ci na scenie?
Na to ma wpływ wiele czynników. Czasem to zależy nawet od tego jak śpisz i co zjesz. Opera jest sztuką poważną, wymagającą i odpowiedzialną. Koniecznie trzeba być wypoczętym. Przed każdym występem staram się przyjść odpowiednio wcześniej. Lubię mieć trochę czasu „dla siebie” przed spektaklem, by się skupić i spokojnie się przygotować. Zwłaszcza, gdy ciąży na mnie odpowiedzialność wykonania tytułowej roli. Staram się przyjść do Opery, co najmniej na trzy godziny, a nie tak jak jest ustalone, na godzinę przed spektaklem. Uważam, że godzina to jest krytycznie mało czasu by być opanowanym i w pełni przygotowanym do wyjścia do publiczności. Oprócz pięknego śpiewu i gry aktorskiej, atrakcyjnego wygładu, ubrania się, makijażu i fryzury, trzeba mieć czas, by wczuć się w rolę, którą zamierzamy wykonać. Mieć chwilę, by pójść na scenę, gdzie już są przygotowane dużo wcześniej dekoracje, pomyśleć nad postacią, ewentualnie powtórzyć „newralgiczne” fragmenty. Nawet po wykonaniu 30-tego spektaklu pod rząd, znajdują się fragmenty, gdzie, przykładowo, zamiast ćwiartki trzeba zaśpiewać ósemkę, zamiast „forte” – „piano” lub odwrotnie. Trzeba dążyć do tego, by być doskonałym! Na ile to się udaję, zależy tylko od nas i poświęconego na to czasu! Wszystko w naszych rękach! Jeśli udaję mi się robić wszystko po kolei tak, jak opisałam, jestem usatysfakcjonowana, zadowolona, mam udany występ i cieszę się, że mogłam przekazać odrobinę radości publiczności. W Polsce czuję się doceniona. Czasami, po zejściu ze sceny, są niesamowite momenty. Pamiętam, bardzo wzruszającą chwilę podczas jednego z koncertów w Katowicach, w którym oprócz mnie brało udział także kilku innych wykonawców. Gdy przyszła pora bisów konferansjer zapytał publiczność, jaki utwór chcieliby znowu usłyszeć? Niespodziewanie, widownia zaczęła skandować: „Swietłana, Swietłana!”. Jak ja się wtedy popłakałam ze wzruszenia…

Mogłabyś powiedzieć, że Katowice i Polska to Twój drugi dom?
Tak. Na początku było trudno, bo wszystko było nowe. Nowi ludzie, nowe miejsce pracy. Wszędzie musiałam udowodnić, że coś potrafię. W Kijowie moja profesor, Eugenia Miroshnichenko, znakomita śpiewaczka operowa, była jedną z najlepszych nauczycielek śpiewu. Na Ukrainie wystarczyło powiedzieć u kogo się uczyłam, a tu musiałam od zera zacząć i sama pokazać, na co mnie stać. To było wyzwanie! W Katowicach moja twórcza droga jest związana z Filharmonią Śląską, Teatrem Śląskim, Cameratą Silesią, Tutaj jest też moja agencja artystyczna. Wszędzie, gdzie śpiewałam, ciepło mnie przyjmowali. Lubię ludzi. Mam wiele przyjaciół w Katowicach. Kocham to miasto i chcę tutaj być!


Tekst: Grzegorz WagnerAnna Wagner
Fotografie: Andrzej JMuffin Skomorowski
Make-up i stylizacje: Barbara Lech