150 postaci miasta – Nina Nocoń

Nina Nocoń

 

Weszłam do pokoju i usłyszałam:
Ty będziesz pogodynką!

 
Jedna z najbardziej charakterystycznych postaci telewizji TVS. Burza loków to od lat jej znak rozpoznawczy. Prezenterka, dziennikarka i konferansjerka, dla której bycie pogodynką, było tylko wstępem do poważnego związku ze szklanym ekranem.
Zwykle to Nina Nocoń przeprowadza wywiady, jednak tym razem, stanęła po drugiej stronie barykady. Zapraszam do przeczytania krótkiej rozmowy o miłości do Katowic.
 
Nina Nocoń

 
Kim jesteś?
Jestem kobietą, dziennikarką. Trochę szaloną, roztrzepaną, ale lubię organizację. Wbrew pozorom jestem nieśmiała i wielu rzeczy się boję. Lubię pochwały, ale nie słodzenie. Nie uciekam od krytyki pod warunkiem, że jest to krytyka konstruktywna. W życiu bardzo ważni są dla mnie rodzice. To moi najwierniejsi przyjaciele, którzy gdy są powody chwalą, a gdy trzeba krytykują. Oni dodają mi skrzydeł.
 
Nina Nocoń
 
Jak zaczęła się Twoja przygoda związana z pracą w telewizji?
To była długa droga. Po zakończeniu nauki w moich rodzinnych Czechowicach, wyjechałam na studia do Lublina. Tam mieszkałam z moją ukochaną ciocią, dzięki czemu czułam się bezpiecznie i tak naprawdę nie byłam tam sama. Stchórzyłam, gdy dostałam propozycję wyjazdu do Warszawy. Wróciłam na Śląsk i z perspektywy czasu, nie żałuję tej decyzji. Rozpoczęłam studia w Katowicach. Trafiłam na dobry moment, bo gdy je kończyłam, swoją działalność rozpoczynała Telewizja TVS. Pomyślałam, że warto spróbować. Weszłam do pokoju i usłyszałam: Ty będziesz pogodynką! Byłam zaskoczona i trochę wściekła, że postrzega się mnie przez pryzmat ładnej „lalki”. Bałam się zaszufladkowania. Wydawało mi się, że to nie jest poważne zajęcie. Chciałam być dziennikarką, reporterką – robić poważne materiały! Gdy pierwszy raz stanęłam na żywo przed kamerą, trzęsły mi się ręce, uginały nogi, a po programie prawie się rozpłakałam. Dziś uważam, że dobrze się stało. Mogłam uczyć się od podstaw, bo czymś innym jest wiedza teoretyczna, której nabywamy na studiach, a czymś zupełnie innym praktyka. Teraz czuję się dziennikarką i prezenterką telewizyjną. Sama przygotowuję tematy, robię research i odpowiadam za to, jakie informacje otrzymają telewidzowie. Uroda w tym pomaga, ale najważniejsze jest dobre przygotowanie i szacunek do widza.
 
Nina Nocoń
 
Katowice są miastem, w którym spędzasz większość czasu. Jak postrzegasz to miasto?
Kiedyś Katowice wydawały mi się brudne i szare. Najbardziej charakterystycznym miejscem, gdy studiowałam był budynek dworca. To on mnie witał, gdy dojeżdżałam z domu na uczelnię. Myślałam, że tutaj nic się nie dzieje. W tym czasie najbardziej charakterystycznym miejscem był Plac Wolności. Tam spędzałam czas w przerwach między wykładami. Siadałam na ławce i czytałam książkę. Wyłączałam się. Teraz takim miejscem, w którym spędzam najwięcej czasu jest oczywiście budynek telewizji. Godziny w studiu nagraniowym, montażowni, czy garderobie, która wbrew pozorom jest bardzo ważną przestrzenią. Jednocześnie tam można się odprężyć, porozmawiać. Na chwilę zniknąć sprzed kamery. Z czasem też lepiej poznałam Katowice. Bardzo lubię ulicę Mariacką, ale inną niż ta głośna, imprezowa. Idealna jest w niedzielne popołudnie, gdy można na nią przyjść posiedzieć przy kawie i porozmawiać ze znajomymi. Magiczna jest też Dolina Trzech Stawów. Lubię tam odpoczywać. Samotnie położyć się na kocu, poczytać jakąś ciekawą książkę. To też idealne miejsce do jeżdżenia na rolkach, a gdy odbywają się tam festiwale, do odprężenia i posłuchania innej, ciekawej muzyki. Tak jest na przykład podczas Festiwalu Tauron Nowa Muzyka. To pozwala mi oderwać się od ogromu pracy i ciągłego zabiegania. Czasami trzeba odpocząć i Katowice również do tego celu są dobrym miejscem.
 
Nina Nocoń